W surowym klimacie spontan jest wykluczony, jeśli chcesz chronić swoje zdrowie i życie. Czasem lepiej mieć przy sobie ubranie na każdą pogodę, a trasę sprawdzić dwa razy. Czasem? Na Islandii – zawsze.
W tym odcinku Łosiologii rozmawiam z Demi @naszmalyswiat, która od lat mieszka na Islandii. Jeżeli bycie w przyrodzie i szanowanie jej jest dla Ciebie ważne, posłuchaj koniecznie! Po wysłuchaniu tego odcinka będziesz wiedzieć między innymi:
– czym jest geoturystyka i jak ją uprawiać
– jakich zachowań turystów lepiej nie powielać
– co jest dozwolone, a co zakazane podczas zwiedzania Islandii
– jaka jest najlepsza pora na udanie się w głąb tej wyspy
– o czym należy pamiętać przed wybraniem się w islandzką trasę.
Demi podzieliła się też swoją historią związaną z wyborem miejsca do życia i swoją geologiczną pasją. Gorąco zapraszam do słuchania!
Transkrypcja rozmowy:
Wszystkie zdjęcia w opisie zostały pobrane za zgodą Demi z jej strony naszmalyswiat.pl
[Alicja] Cześć, Demi!
[Demi] Cześć!
[A] Witam Cię bardzo serdecznie jako kolejną gościnię w Łosiologii. I przyznam, że już dawno z nikim nie rozmawiałam i lekko się stresuję. Tak że może na początek – na taką rozgrzewkę – powiedz nam: jak ci mija weekend? Jaką macie pogodę na Islandii?
[D] Ja ci serdecznie dziękuję za zaproszenie! I przyznam, że jest to moje pierwsze podcastowe nagranie.
[A] Wow!
[D] Jakieś rozmowy różne były nagrywane, do radia itd., ale taki podcast to chyba jest pierwszy. Więc bardzo mi miło, dziękuję. Ostatnie dni znowu mamy dosyć pochmurne na Islandii, tak więc korzystamy z tych chwil, kiedy nie wieje i nie pada i jesteśmy po prostu gdzieś w przyrodzie. Niedawno spędziliśmy kilka dni na islandzkiej wsi, co jest bardzo popularne wśród Islandyczków: że wyjeżdżasz z miasta daleko gdzieś, zamykasz się w małym domku dookoła niczego i odpoczywasz. Ale też z okazji trzecich urodzin naszego syna pojechaliśmy na bardzo fajny camping, gdzie był duży plac zabaw, więc się wszyscy dobrze wybawiliśmy. A wczoraj byliśmy na spacerze po naszych górach, które otaczają nasze osiedle.
[A] No to pięknie, pięknie. Gratuluję Twojego pierwszego razu. Ja kiedyś mówiłam w jakimś początkowym odcinku o swoich pierwszych razach, bo mam taką listę. I celebruję takie chwile, w których robię coś po raz pierwszy. To nie musi być wcale jakieś wielkie wow, wydarzenie roku, tylko proste rzeczy, np. występ w podcaście.
[D] Fantastycznie. To może przeznaczę stronę w notesie na wszystkie moje pierwsze razy. Dzisiejszą datę i to wydarzenie mogłabym zapisać jako pierwsze.
[A] A jeszcze takie szybkie pytanie. Te domki na wsi, o których mówiłaś. Te domki wynajmuje się, czy to są takie domki otwarte, gdzie każdy może sobie przyjechać?
[D] Ja mówię o takich, które wynajmujemy sobie przez związki zawodowe, do których dana firma, w której pracujemy, należy. Czyli Damian, pracując w danej firmie, należy do takich i takich związków. I one mają w swojej ofercie domki, które można wynająć. Są naprawdę bardzo długie listy oczekiwania na taki domek, tak więc warto się wiele tygodni czy nawet miesięcy wcześniej zapisać. I można wynająć domek na weekend albo na tydzień. Opłata za taki domek jest stosunkowo niewielka.
I też to jest świetny sposób, kiedy podróżujesz po Islandii i chcesz mieszkać stosunkowo tanio w różnych częściach Islandii. Kiedy niektórzy nas pytają o nocleg, jaki nocleg możemy polecić albo gdzie fajnie i tanio jest się zatrzymać, no to owszem – trochę znamy tych miejsc, które możesz znaleźć na Bookingu, ale w zdecydowanej większości my korzystamy z tego, co nam się tutaj najbardziej opłaca, czyli z tych domków. Tak więc związki zawodowe – nie mówię, że wszystkie mają taką możliwość, ale na pewno te największe, najlepsze mają. Także firmy, poza związkami zawodowymi, mogą mieć swoje domki. Firma Damiana ma jeden taki domek. Ale też Islandczycy mają prywatnie domki wakacyjne, letniskowe, tak możemy je nazwać. Można je prywatnie wynająć od Islandczyka, tak jak Booking są tu takie strony, na których można je znaleźć. I to też jest popularne, że Islandczycy mają swoje domki i kiedy mają wolny weekend, wolny czas, żeby sobie uciec…
[A] …żeby sobie uciec z wielkiego miasta, z dżungli betonowej [śmiech].
[D] Tak, z wielkiego miasta [śmiech], to wtedy korzystają. Ja się tak śmieję, dlatego że w sumie – nawet mieszkając w Reykjavíku – nie trzeba uciekać. Dlatego że jest się otoczonym przyrodą, jest się bardzo z nią związanym, żyje się z nią, jest się uzależnionym od niej. Tak naprawdę nie trzeba uciekać. Ale są osoby, dla których Reykjavík to za dużo już. Chociaż my, pochodząc z Krakowa, nie czujemy tutaj miejskiego przytłoczenia. Jest to dla nas idealne rozwiązanie, bo ta przyroda jest dookoła nas, ale z drugiej strony mamy wszystko to, co miasto powinno nam zapewniać.
[A] Fajnie. Zapytałam, bo – jak mówisz o tych związkach i o firmach – w Norwegii i w Szwecji jest coś podobnego. Tylko te listy oczekujących są bardzo, bardzo długie. No, ale warto się zapisać, kiedyś w końcu może nadejdzie czas.
[D] Oczywiście. Ja słyszałam, że w Danii też takie domki wakacyjne są bardzo popularne. No i całkiem możliwe, że do nas to przyszło z Danii, ze Skandynawii. Chociaż to jest takie oczywiste, żeby mieć domek i przebywać w tej przyrodzie jeszcze bardziej, jak się da.
[A] Już opowiedziałaś bardzo dużo o Islandii i trochę o Polsce. Więc może cofnijmy się do początku: jak się znaleźliście na Islandii, co tam robicie, jak długo?
[D] Właśnie się zastanawiałam, jak zacząć o tym opowiadać [śmiech], bo to może być bardzo długa historia. Zaczyna się w 2011 roku, czyli już dziesięć lat temu, kiedy rozpoczęłam studia na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Po maturze pojechałam sobie w świat, dwa lata podróżowałam, pracowałam, tak naprawdę miałam iść na zupełnie inne studia – na studia artystyczne do szkoły Akademii Muzycznej. Ale nie było naboru na mój wymarzony kierunek i uciekłam sobie z Polski i podróżowałam.
Po dwóch latach wróciłam i stwierdziłam, że spełnię swoje postanowienie, które złożyłam sobie w wieku pięciu lat i że ukończę Akademię Górniczo-Hutniczą w Krakowie. No i jedyny kierunek, który mnie wówczas interesował, był związany z turystyką, czyli geoturystyka. Która w momencie, kiedy podejmowałam ten kierunek, nazywała się po prostu turystyką i rekreacją. Bo uczelniane nazwy musiały być dostosowane do ogólnych wytycznych. Chociaż od zeszłego roku akademickiego znowu to jest geoturystyka. W każdym razie studia turystyczne łączyły się z moją pasją do podróżowania. Dużo podróżowałam już wtedy – tak mi się wydaje – jak na mój młody wiek.
[A] I na te czasy, przed Instagramem jeszcze.
[D] To prawda. Ale w sumie część swojego dzieciństwa spędziłam w Japonii. Z mamą zawsze wakacje spędzałyśmy za granicą. Tak więc dla mnie to było naturalne, żeby podróżować po świecie. A studia turystyczne wydawały mi się po prostu najlepszym dla mnie rozwiązaniem, bo dadzą mi też wiedzę, może w przyszłości pracę, będę mądrzejsza w tych podróżach. No i skoro taki kierunek był dostępny na AGH, no to podjęłam te studia geoturystyczne. Czyli to była taka turystyka w geologii.
I ja o geologii nie wiedziałam wtedy nic. Tzn. wówczas lubiłam zbierać kamienie, piasek i muszelki z podróży. Ale kamienie faktycznie najbardziej i tym mnie moja mama zaraziła. Bo moja mama zawsze od lat przywoziła jakieś kamyczki z podróży i zamykała w takich opakowaniach plastikowych przezroczystych po ferrero rocher. I w domu na półkach, w książkach, wszędzie są te pudełka po ferrero rocher i w nich jest trochę piasku, trochę kamieni, od spodu są podpisane, z jakiego miejsca na świecie są. No i ja sobie też tak zbierałam, a dopiero na studiach zaczęłam rozumieć, co ja tak naprawdę zbieram, jaka historia kryje się pod danym kamieniem.
Tak więc moja pasja do geologii powolutku na tych studiach się rozwijała i uświadomiła mi, jakie to jest fascynujące – znać historię ziemi danego miejsca, które się odkrywa, poznaje. Jak powstała ta góra, dlaczego ta góra, na którą patrzę, wygląda tak, a nie inaczej. Z czego jest zbudowana, ile ma tutaj lat, na jakie procesy geologiczne jest wystawiona. I tak właśnie się rodziła ta moja pasja do geoturystyki.
Pewnego razu, kiedy uczyłam się do jednego z kolokwiów czy egzaminów – nie pamiętam, ale dużo siedziałam przy biurku – w internecie, coś tam sobie czytałam, robiłam co chwilę przerwy i zamiast na Facebooka wchodzić, to sobie weszłam na oferty biletów lotniczych. Wyszukiwarkę typu Fly for free czy coś takiego. No i znalazłam super tanie bilety do Islandii. I to nie tanią linią lotniczą, tylko rejsowy lot Lufthansy. Kurczę… Ale to fajnie brzmi…
[A] Jaki luksus!
[D] No dokładnie. I za takie w sumie grosze. No i dzwonię do Damiana, czyli do mojego narzeczonego jeszcze wtedy: „Kochanie, lecimy na Islandię? Znalazłam super tanie bilety!”. „Nie no weź, Demi, nie mogę. Praca, coś tam, w maju? Nie, nie da rady”. „Hmm, a mogłabym sama?”. „No możesz, jak chcesz, to leć”. Dzwonię do mamy. „Mamooo, bo wiesz, znalazłam super tanie bilety na Islandię, a pamiętam, że ty zawsze chciałaś na tę Islandię polecieć. To co, polecimy?”. „No pewnie! Może kiedyś nam się uda”. „Ale nie, nie, nie… Ja mam tutaj konkretnie na maj te bilety”. „No, kochanie…” – i takie wiesz, przedłużanie, że może kiedyś. No ale kupiłam te bilety. I oznajmiłam: „Mamo, lecimy”.
[A] I poleciałyście.
[D] I żeśmy poleciały. W dwójkę to był typowy wyjazd turystyczny na tydzień. Ja miałam wtedy prawo jazdy, ale bardzo długo nie jeździłam samochodem i nie podróżowałyśmy samochodem, tylko wraz z zorganizowanymi wycieczkami z różnych biur podróży islandzkich na miejscu. Ale też przez jedną grupę blogerów podróżniczych – poznaliśmy jedną bardzo sympatyczną parę, z którym się połączyłyśmy jednego dnia, też zwiedzaliśmy razem ich samochodem. Tak więc planu podróży nie miałyśmy super ułożonego, do końca nie wiedziałyśmy, czego się spodziewać. Po prostu kupiłam tanie bilety, wiedziałam, że na końcu trochę wydamy, bo to drogi kraj. Ale wiedziałam też, że wszystkie pieniądze będą warte tych naszych wojaży po Islandii.
[A] Wszystkie kamyki będą tego warte.
[D] Tutaj bardzo popularne wśród turystów jest to, żeby przejechać Islandię dookoła, ale to wtedy nie było w naszych możliwościach. Korzystałyśmy ze wszystkich możliwości, na które mogłyśmy sobie pozwolić. Czyli np. w stosunkowo niedalekiej odległości od Reykjavíku mogłyśmy sobie pozwolić na zwiedzanie. Ale i tak wtedy dużo myśmy pojeździły.
I to był moment, kiedy z Damianem planowaliśmy podróż dookoła świata. Parę lat temu to było dosyć modne, zwłaszcza wśród blogerów podróżniczych, że „O, rzucam wszystko i jadę dookoła świata”. I podobną podróż planowaliśmy po ukończeniu studiów, już z dyplomami, podczas której będziemy się zastanawiali, co dalej. Może sobie pomieszkamy w różnych częściach świata trochę dłużej, ale nie planowaliśmy przeprowadzki z Polski. W Krakowie miała być nasza baza, mieliśmy żyć i pracować w Krakowie, ale dużo podróżować po świecie. W trakcie studiów zbieraliśmy pieniądze na tę podróż dookoła świata. No ale będąc na tej Islandii tak mnie ona zaczarowała – no bo nie wiem, jak inaczej mogę określić to uczucie wtedy moje do Islandii – że kiedy wróciłam do Polski, nawet jeszcze nie wróciłam, kiedy wsiadałam do samolotu, wiedziałam, że ja tu jeszcze wrócę. A kiedy byłam w Polsce, wiedziałam, że czym prędzej jadę z Damianem, żeby mu pokazać ten kraj, bo ja nie potrafiłam po raz pierwszy opisać wszystkiego, czego tam doświadczyłam. Chociaż wcale tak dużo nie doświadczyłam i nie poznałam Islandii, bo ile można się dowiedzieć i zobaczyć w ciągu raptem tygodnia? I też z perspektywy turysty.
[A] Przepadłaś po prostu.
[D] Przepadłam totalnie. I ja już wiedziałam, że tam wrócę. I wszyscy nasi znajomi, czytelnicy bloga, który też wtedy inaczej się nazywał, wiedzieli, że Demi i Damian lecą w podróż dookoła świata. A nagle: „Kurczę, Damian, no… To zmieniamy te nasze plany. I teraz, wiesz, nie będzie romantycznej podróży dookoła świata, tylko będzie emigracja – Islandia”.
[A] I co Damian na to?
[D] Wiesz co? Damian mi zaufał. On miał bardzo dobrą pracę w Polsce, nic nie było takiego, co skłaniałoby go do opuszczenia Polski. Jemu się super fajnie żyło, wszystko się układało, kończyliśmy studia, całe życie przed nami. Ale powiedzmy, że byliśmy bliżej takiej stabilności niż dalej. Tak więc miałam pewne obawy, że on by się wahał. Ale mi zaufał. „OK, nie mam nic do stracenia, ufam ci, spróbujmy”. I Damian dużo poświęcił, bardzo. A ja praktycznie nic. Po prostu…
[A] …spełniałaś marzenia?
[D] Taką zachciankę trochę. Nie wiedziałam, jak to wszystko się potoczy. Ale Damian mi zaufał, naprawdę musiał bardzo [śmiech]. Jakby nie było, my tutaj od nowa zaczęliśmy sobie życie budować. I ja się śmieję, że to była spontaniczna decyzja podjęta, ale przygotowania do emigracji były już bardzo skrupulatne. Bo wyemigrowaliśmy ponad rok po mojej wycieczce na Islandię i przez ten ponad rok i przez ten ponad rok myśmy się do tej emigracji przygotowywali.
Czyli zaczęliśmy jeszcze bardziej zbierać pieniądze – no bo Islandia to drogi kraj – zaczęliśmy zdobywać wiedzę na temat Islandii ze wszystkich możliwych książek, filmów, seriali, Youtube’a – ale bardziej zagranicznego, bo to były czasy, kiedy Polacy na Islandii mało co się udzielali na jej temat. Teraz myślę są takie czasy, że o każdym kraju na świecie dowiesz się z Instagrama, z Facebooka, Youtube’a, z blogów. A wtedy o Islandii było stosunkowo cicho, więc mieliśmy jakichś tam blogerów, ale zagranicznych, czy jakieś portale turystyczne. W każdym razie chłonęliśmy tę wiedzę, jak tylko mogliśmy, żeby jak najwięcej oczywiście wiedzieć na temat Islandii.
Kupiliśmy bilety i sierpniem 2016 roku wylądowaliśmy na tej wymarzonej mojej Islandii. Czyli geoturystyka – bo od tego się zaczęło… Chodzi o to, że Islandia pokazała mi, jaka fajna jest geoturystyka. Dlatego że wszystkie atrakcje turystyczne to są tak naprawdę obiekty geologiczne. I ja, zwiedzając wulkany, wodospady, lodowce, pola lawowe, gorące źródła, gejzery wiedziałam, jak to działa, jak to jest skonstruowane, jak Matka Ziemia to zbudowała, co się za tym wszystkim kryje. Ja się wtedy tylko uczyłam przede wszystkim o geologii, o turystyce itd. A Islandia była wtedy – i chyba dalej jest w mojej opinii – do uprawiania geoturystyki. I też widziałam, jak ta turystyka błyskawicznie się rozwija.
[A] Pięknie, megahistoria.
[D] Nie wiem, czy taka mega… Jak słyszę niektóre opowieści innych, wiesz, jakichś miłości, pasji, niesamowite…
[A] No to jest megapasja, słuchaj! Jak ktoś by mnie zapytał, dlaczego wyjechałam do Norwegii, to powiedziałabym tylko tyle: skończyłam studia, miałam zero perspektyw na pracę, nie miałam pieniędzy, kredyt na koncie, no i mój brat, który mieszka w Norwegii, powiedział: „No to przyjeżdżaj, co ty będziesz tam robić”. No to ja przyjechałam [śmiech]. Koniec historii. Także ludzie mają je różne.
[D] Ja myślę, że wielu by znalazło ten piękny sens emigracji, jakąś historię za tym. Na pewno każdy z nas skrywa niesamowite historie. No u mnie to po prostu były studia, które rozwinęły pasję do geoturystyki. Lubiłam podróżować, ale przez tę moją pasję rozwijającą się na studiach do geologii, zobaczyłam, jak ciekawa jest geologia. Na przykładzie Islandii to zobaczyłam, o tak.
[A] Ja studiowałam w Polsce geodezję. I pamiętam, że na początku jak zdawało się maturę (absolutnie nie miałam pojęcia, co chcę robić, tylko lubiłam bardzo matematykę i geografię, takie przyrodnicze tematy, które tak naprawdę teraz staram się ciągnąć w tym podcaście), to koleżanka chciała iść na geodezję. To mówię: „Ja też pójdę na geodezję”.
Ludzie mają tylko takie pojęcie: „Ooo, ta geodezja to dużo pieniędzy” albo że nie wiadomo, o co w niej chodzi. Geologia? Geodezja? Tutaj jest geoteknik w Szwecji, tak że coś się zaczyna na „geo…”, ale nikt nie wie, o co chodzi. Więc żeby to ułatwić i uprościć: O co chodzi w geoturystyce? Tak prostymi słowami.
[D] Geoturystyka to turystyka, która opiera się na poznawaniu obiektów geologicznych. A obiektami geologicznymi są: wulkany, lodowce, gejzery, pola geotermalne, czarne plaże czy białe plaże, klify, góry i cokolwiek tego typu. Formy geologiczne, czyli tak naprawdę większość atrakcji turystycznych na Islandii, to są obiekty geologiczne, po których zobaczenie przybywają turyści. Islandia jest też idealnym krajem, bo w 99% z takich atrakcji składa się tu turystyka.
Uprawianie tej geoturystyki to poznawanie naturalnych form krajobrazu i też rozumienie ich, właściwa interpretacja. I przy wielu obiektach geologicznych, czyli atrakcjach turystycznych Islandii, są postawione tablice informacyjne, na których są opisane procesy geologiczne, które doprowadziły czy prowadzą dalej do powstania i dalszego ewoluowania konkretnych obiektów geologicznych. Tak więc automatycznie się uprawia na Islandii geoturystykę, tylko fajnie być tego świadomym. Geoturystyka opiera się na naukach przyrodniczych, geologicznych, geomorfologii. I też jest taką unowocześnioną formą turystyki zrównoważonej. Tak więc skupiamy się tutaj na miejscu nie tylko pod względem ochrony georóżnorodności przyrody, ale również lokalnej społeczności. Jest taką też nową formą ekoturystyki, która jednak stara się bardzo podkreślać obiekty geoturystyczne, geologiczne, zachować dziedzictwo geologiczne. Bo tutaj mamy mnóstwo unikatowych form geologicznych, a dlaczego? Dlatego, że Islandia ma niesamowite położenie na świecie, bo znajduje się na styku dwóch płyt tektonicznych. No i przez to tutaj mamy do czynienia z tak niesamowitą geologią, różnorodną, która też jest taka świeżutka tutaj. Widzimy na Islandii, jak Ziemia się rodzi i jak się rodziła w innych częściach świata.
Ale geoturystyka to nie tylko patrzenie się na kamienie, rozpoznawanie ich i ogólnie wiedza, jak wulkan wybucha. To też zwiedzanie atrakcji stworzonych czy związanych z człowiekiem, czyli np. kopalni. Albo budowli architektonicznych, w których ważny jest surowiec skalny. Tak samo muzea przyrodnicze, geologiczne, wykopaliska archeologiczne. Tak więc powiedzmy, że jest to kierunek dosyć interdyscyplinarny, który jest związany z wieloma innymi formami, rodzajami turystyki i naukami.
Ogólnie na dyplomie magisterskim napisali mi, że ukończyłam nauki przyrodnicze. Tak sobie geoturystykę podciągamy, tak ją rozumiemy. I tak, myślę, że zwiedzanie wszystkich praktycznie atrakcji turystycznych na Islandii to jest właśnie uprawianie geoturystyki. Warto być tego świadomym, bo można się jeszcze czegoś więcej dowiedzieć, niż po prostu popatrzeć na ładny obrazek. Nas na tych studiach wyspecjalizowali w tym, abyśmy mogli w prosty, przystępny sposób o tym opowiadać, no bo jeżeli mamy do czynienia z czymś naukowym, to trudno jest opowiadać w tak prosty sposób, aby nie przynudzać, aby zainteresować.
[A] By trudnych słów ciągle nie dawać.
[D] Tak. Z czymś takim się spotykam kiedy zaczynam mówić „geoturystyka” – „Ojej, to chyba jest coś strasznego, coś trudnego, turystyka, ale geo? Ja się boję”. Co innego chyba jest z ekoturystyką. Kojarzy się: wow, to jest takie eko.
[A] Tak, teraz mamy takie czasy, że wszystko jest eko.
[D] A geoturystyka jest stosunkowo nową formą, w sensie opisaną i zdefiniowaną. W latach 90. można było się spotkać z pierwszymi definicjami. Ale wciąż wydaje mi się, że ona nie jest tak promowana, rozpowszechniona jak właśnie ekoturystyka. A Islandia sprawia ku temu ogromne możliwości. I ja, widząc, jak ta geoturystyka może się fajnie rozwijać, ile dobrego może dać ludziom, to też chciałabym ją troszeczkę bardziej rozpowszechniać, aby też nie tylko uprawiać ją na Islandii, ale też w Polsce czy gdziekolwiek się jest.
Wystarczy wyjść z domu.
[A] Nawet przez to, że doda się jakieś zdjęcie na Instagramie, o czymś się mówi, coś się pokazuje: czy tego Youtube’a, czy Facebooka czy cokolwiek, jednak jakiś tam kawałek informacji komuś w głowie zostaje. Można to popchnąć w świat, pokazać, że: „Hej, coś takiego istnieje! Jarasz się kamykami? Wiesz, bo jest taka nauka, można czegoś więcej się dowiedzieć”.
[D] Tak, wiesz, wystarczy odkopać trochę ziemi, popatrzeć na warstwy i już możemy bardzo wielu rzeczy o historii Ziemi się dowiedzieć. To jest takie niesamowite. „O, to wtedy musiał być ciepły klimat, skoro widzę takie, a nie inne osady”. To jest niesamowicie fascynujące, ja nie umiem patrzeć inaczej, podróżując teraz po świecie, niż przez pryzmat geologii. To znaczy umiem patrzeć, ale przede wszystkim myślę sobie o Ziemi, o przyrodzie. I jak ważne jest, abyśmy ją zachowywali w jak najbardziej nienaruszonym stanie. Tak więc to jest nowa forma turystyki zrównoważonej, odpowiedzialnej. Wszystkie wartości turystyczne zachowuje i przypomina o nich, aby być odpowiedzialnym turystą. No bo jednak Islandia jest bardzo narażona na zniszczenia, na negatywny wpływ turystyki, ale też wydaje mi się, że całkiem dobrze sobie z tym radzi. Chociaż też nie obywa się bez tych nieodpowiedzialnych turystów, którzy są ogromnym zagrożeniem.
[A] To przejdziemy od razu do tego tematu. Ja w odcinku trzynastym mówiłam o szwedzkim Allemansrätten, czyli o takim prawie publicznego dostępu do przyrody, które tak naprawdę nie jest takim prawem „prawem”, ale takim zbiorem zasad, które obowiązują nas w naturze. W Norwegii nazywa się to Allemannsretten. Czy na Islandii macie coś podobnego? Jak to się nazywa, jakie macie zasady?
[D] Znam to prawo, o którym mówisz. Słyszałam je, ponieważ, jakby nie było, interesuję się krajami nordyckimi, żyjąc w jednym z nich. Ale na Islandii mamy po prostu ustawę o ochronie przyrody, w której są wypisane rzeczy o tym, jak mamy podchodzić do środowiska, do przyrody. Korzystanie z przyrody na Islandii, wydaje mi się, ma trochę więcej obostrzeń niż w krajach skandynawskich, w pozostałych krajach nordyckich. Bo z tego, co ja słyszałam (ale możesz mnie poprawić), no to w Szwecji czy w Norewgii to można się rozbić w namiocie gdziekolwiek?
[A] No praktycznie tak.
[D] Że idziesz i nie musisz się nad tym bardziej zastanawiać. A tutaj jednak nie jest to propagowane. Jednak kładzie się nacisk, aby jak najmniej naruszać islandzką przyrodę, która jest bardzo delikatna z racji surowego klimatu, w którym się znajdujemy.
Tak więc jeżeli namiot, no to na polu campingowym. Chociaż można poza, ale trzeba spełnić mnóstwo warunków. Przede wszystkim ogólnie, jeśli chodzi o podejście do przyrody, no to w pierwszym podpunkcie jest napisane, że należy ją traktować z wyjątkowym szacunkiem i dokonywać wszelkich starań, aby pozostawiać ją w nienaruszonym stanie. Kiedy chcemy się rozbić gdzieś z namiotem, to możemy zrobić, jeżeli mamy zgodę właściciela ziemi, a większość ziem na Islandii to są ziemie prywatne. Na ziemi nieuprawianej możemy, jeżeli mamy pozwolenie, ale zazwyczaj nie możemy zrobić tego z przyczepą campingową, tylko z takim typowym namiotem turystycznym. Wzdłuż dróg, w miejscu, gdzie nie będzie więcej niż jednego namiotu, z dala od pola campingowego.
Jest mnóstwo takich podpunkcików, które trzeba spełnić i co do których trzeba się upewnić, więc tak łatwo nie ma. Ale bardzo dużo Islandczyków z namiotem podróżuje, tylko właśnie zatrzymują się przede wszystkim na polach campingowych, których jest naprawdę bardzo dużo, dużo z nich fajnie wygląda, jest fajnie wyposażonych, ale są też takie bardzo skromne.
Jeżeli chodzi np. o zbieranie owoców – jest ich niewiele, ale dajmy na to borówek, bo tutaj jest bardzo modne, że we wrześniu Islandczycy jadą na zbieranie borówek i też zawsze nie możemy się doczekać, kiedy będziemy jechać na borówki – no to na ziemiach prywatnych musimy mieć pozwolenie, żeby sobie zebrać. Na publicznych możemy. Ale na prywatnych możemy sobie kosztować. Tak więc tutaj niektórzy tutaj naciągają, że skoro kosztować, to może można sobie zbierać [śmiech]. Ale wiadomo, ziemia prywatna, więc nie.
Więc to korzystanie z przyrody jest przede wszystkim ograniczone po pierwsze pogodą, a po drugie tym, że tutaj bardzo dużo ziem jest prywatnych, atrakcje turystyczne są na ziemiach prywatnych, tak więc właściciele mogą pobierać opłaty. Ale też ich nie ma tak dużo w porównaniu do innych krajów. Zwiedzasz zdecydowaną większość atrakcji turystycznych na Islandii, za które nie płacisz. 99% to są właśnie obiekty geologiczne. Np. zwiedzasz sobie popularną trasę turystyczną, odwiedzasz cudowne, znane obiekty geoturystyczne za darmo, a tu jeden masz płatny. Tak właśnie się może zdarzyć. Niektórzy się burzą: „Ale jak to, przecież przed chwilą mieliśmy za darmo, a teraz trzeba za coś zapłacić?!”. No właśnie właściciel ziemi sobie tak postanowił. I mnóstwo jest ogrodzonych ziem, nie ma tak o, żeby sobie wejść na ziemię.
[A] Bo jak jest ogrodzenie, to nie można raczej wchodzić.
[D] Dokładnie. A jeżeli można, bo jest jakiś szlak, np. bramka, no to oczywiście trzeba ją zamknąć. Pamiętać, aby nie naruszyć ziemi. Żeby nie hałasować, nie denerwować zwierząt, tak nielicznych baranów i koni przede wszystkim. Nie śmiecić. I właśnie przy szlakach bardzo często możesz zobaczyć postawione tablice od właścicieli, przypominające, żeby nie zaśmiecać, nie zakłócać itd. A niestety, turyści nie do końca tego przestrzegają, zaraz jeszcze to rozwinę.
Bo to też jest tak, że jak podróżujesz po Islandii, to nie widzisz nikogo innego. To znaczy wiadomo: przy parkingach, przy tych największych atrakcjach są turyści, ale jak sobie tak jeździsz po tej Islandii, to rzadko mijasz samochód, rzadko mijasz innych ludzi, bardzo łatwo się możesz zgubić. Tylko ty i przyroda. I to też powoduje w turystach, tak mi się wydaje, taką swobodę w zachowaniach. Że a, skoro nikt nie widzi, to się tutaj załatwię…
[A] … nikogo nie ma…
[D] A jednak ma to ogromny wpływ na środowisko. Różne niesamowite historie na temat zachowań nieodpowiedzialnych turystów możemy tutaj od czasu do czasu przeczytać.
[A] Chciałam cię zapytać, co zauważasz jako takie najgorsze zachowanie, o którym warto mówić – nie dlatego, żeby kogoś wyśmiać czy wytykać palcem, tylko żeby zwrócić uwagę na to, że to się robi często i to nie jest OK.
[D] Przede wszystkim trzeba o tym mówić w kontekście bezpieczeństwa, bo Islandia jest krajem w zasadzie niebezpiecznym, jeśli patrzymy na nią z punktu widzenia pogody, klimatu. Tutaj pogody nie przewidzimy. Mamy lato, w tym momencie możemy mieć dziesięć stopni i jest ciepło, słonecznie, bezwietrznie wręcz, co jest bardzo rzadkie na Islandii, a za pięć minut pogoda może być zupełnie inna, wietrzna, surowa. Może powodować to, że kiedy prowadzisz samochód, to wiatr cię zacznie strącać z drogi czy wspinając się gdzieś w górach, czy będąc gdzieś na szlaku, ten wiatr cię będzie z niego spychać. I to nie jest coś takiego, że a, tak się czasem zdarza na Islandii i mówią tak, bo chcą postraszyć. Nie. Nie dzieje się to na co dzień, ale bardzo często.
Tak więc trzeba mieć ogromną pokorę do przyrody, do tych warunków, które ona nam tutaj prezentuje. Do pogody, do klimatu – bardzo surowego. Bardzo dużo turystów nie zdaje sobie z tego sprawy albo po prostu lekceważy te ostrzeżenia. Wychodzą rano, kiedy jest ładnie, nie są przygotowani sprzętowo, są za lekko ubrani, nie mają odpowiednich butów i nagle mogą się znaleźć w naprawdę dramatycznej sytuacji. I bardzo często są takie głupie, niepotrzebne zachowania. Już nawet nie mówię o tym, że ktoś się załatwi nie w toalecie, ale za namiotem na polu campingowym. Powiedzmy, że to się zdarza pewnie wszędzie. To jest szkodliwe dla przyrody i tak nie powinno być, ale takie zachowania jak wchodzenie do lodowatego, wzburzonego oceanu, bo są wielkie fale i ja ci pokażę, że ja nie utonę…
[A] Co, ja nie wejdę?
[D] To są rzeczy zagrażające życiu, ale nie tylko tej osoby, również ratowników na przykład. Południowe wybrzeże Islandii jest znane z czarnej plaży czy czarnych plaż, bo ich mamy wiele. Ale szczególnie znana jest jedna plaża, na której znajdują się cudowne słupy bazaltowe. Takie kolumny wyrastające z piasku, wzbijające się wysoko do nieba. No to jest takie piękne miejsce, bardzo często fotografowane. Ale właśnie przy tych słupach bardzo często ocean jest silnie wzburzony. I tam są tablice informacyjne, mówiące, że nawet jak masz spokojny ocean, to żeby nie podchodzić do krawędzi wody. Żeby się nie zbliżać. Bo tam są sneaker waves, one mogą nagle się pojawić i cię wciągnąć. Tam jest głęboko, ta woda wiruje, praktycznie nie będziesz w stanie wyjść z tej wody lub będzie to bardzo trudne. Poza tym ona jest lodowata, więc jak szybko twój organizm się wychłodzi. No i ludzie chcą udowodnić, że dadzą radę i sobie tak wchodzą. I pokazują, są filmiki na Youtube, różne fotografie, głupie zachowania.
Albo tak samo jest, że wchodzą do laguny lodowcowej. Mamy taką jedną bardzo znaną lagunę lodowcową z wytapiającego się lodowca. Stworzyła się laguna, takie potężne jezioro przepiękne, po którym pływają kry lodowe. No i co? No i ludzie sobie wchodzą do tej laguny, bo Justin Bieber wszedł. Jest taki teledysk, gdzie on wchodzi do laguny lodowcowej, gdzie sobie chodzi po delikatnym mchu, bo takich klifach, no i wiesz – turyści naśladują. Bo skoro on to zrobił, to ja też chcę pokazać, że też mogę. Albo dla siebie, że ja też chcę to zrobić. No i teraz już podpisują, że sobie „morsują w lagunie lodowcowej”. To jest niedozwolone, tego nie wolno robić, to nie jest miejsce na kąpanie się w zimnej wodzie. Jasne, są miejsca do morsowania na Islandii, ale wiadomo, że tutaj turystom nie chodzi o to, żeby morsować, tylko żeby się pokazać.
[A] Tak, zrobić zdjęcie czy film.
[D] Dokładnie. Teraz też pewnie słyszałaś, że od końca marca mamy czynną erupcję wulkaniczną na Islandii.
[A] O tym jeszcze porozmawiamy w kolejnym odcinku, bo to jest po prostu…
[D] Tutaj tylko tyle mogę powiedzieć, że już pojawiły się zdjęcia nieodpowiedzialnych zachowań turystów czy mieszkańców Islandii. Ale tutaj przede wszystkim turystów. Bo jednak – żyjąc w tym kraju – to masz świadomość niebezpieczeństwa i tych głupot innych, które ludzie robią. Ale widziałam takie zdjęcia, że człowiek sobie wchodzi na… lawę płynącą. W sensie ta powłoka jest już jakby twarda, ale pod spodem ona jest wciąż rozgrzana i może być gorąca kilkadziesiąt czy setek lat!
[A] Dżizas!
[D] Wiesz, pod spodem tej skorupy zastygniętej, szaro-czarnej lawy masz rzeki, jeziora gorącej, płynnej magmy, lawy, która po mału zastyga. No więc kiedy sobie staniesz na tej powiedzmy już skorupie, to ona wciąż jest taka miękka i ty możesz wpaść w tę gorącą lawę. I ludzie sobie zaczynają wchodzić. Może ja nawet nie powinnam o tym mówić, żeby nie zachęcać.
[A] Nie no, myślę, że żaden z słuchaczy nie uzna tego za zachętę. Tylko raczej: hola, hola!
[D] No tak, mamy tutaj mądrą społeczność. Ale wiesz, o co chodzi. Że czasami aż lepiej nie mówić o takich rzeczach. Tak więc teraz wchodzenie na tę rozgrzaną lawę czy podchodzenie bardzo blisko tych jęzorów, które spływają z wulkanu, czy robienie sesji takich stylizowanych… Fotografia na Islandii jest bardzo rozwinięta – za którą ludzie umierają lub bardzo ryzykują. Myślę, że mnóstwo kadrów z Islandii czy całego świata, z tych znanych czy mniej znanych miejsc – już nam się one opatrzyły i coraz więcej osób chce zrobić jeszcze bardziej niepowtarzalne jak to tylko możliwe zdjęcie, bo coraz trudniej jest. No i jest: przekraczanie barierek…
I to nie tylko chodzi o to, że zadeptasz tę biedną trawę, której jest tak mało. Ale ty po prostu możesz spaść w przepaść, może ci się coś stać, bo ta ziemia jest krucha. Na własne nasze oczy tutaj, jak tu żyjemy, to widzieliśmy, jak oni dopiero co stawiają barierki, schodki. Infrastruktura turystyczna – w zasadzie my jesteśmy tu świadkami, jak ona się rozwija. To, co w innych krajach już dawno było, to na Islandii dopiero powstaje, bo tak naprawdę nigdy nie było takiej potrzeby, żeby mieszkańcom mówić: „Nie możesz tędy iść”.
[A] Nie ryzykuj życia dla zdjęcia, nie warto.
[D] Dokładnie. Albo że nie będę wydeptywać tutaj nowej ścieżki, skoro mogę iść na około. Dla turystów faktycznie każdego roku robi się nowe prace. Pomimo tego że to nie był tłusty turystycznie rok, to jednak cały czas są tutaj inwestowane pieniądze – czy właśnie w nowe atrakcje, czy w zabezpieczenia itd. No ale też ci turyści, przekraczając je, myśląc tylko: „A, dobra, bo tutaj chodzi o to, żeby nie zakłócać spokoju ptakom”. A to tak naprawdę też chodzi o to bezpieczeństwo zdrowia i życia.
No ale też biwakowanie poza miejscami dozwolonymi. Bez pozwoleń czy na ziemiach uprawnych, poza campingami, na co są Islandczycy wyczuleni. Tak samo na chodzenie po mchu delikatnym, który potrzebuje kilkadziesiąt lat, żeby odrósł. Tej zieleni na Islandii nie mamy wcale dużo, zalesienie jest bardzo minimalne, chociaż z drugiej strony to też nie jest tak, że tych drzew wcale nie ma. Niejednokrotnie spotkałam się z taką „ciekawostką” o Islandii, że na Islandii nie ma drzew. Nie, to jest bzdura, my mamy te drzewa i coraz więcej jest ich, bo sadzą. I myślę, że kiedy nasz syn podrośnie, to będzie miał jeszcze więcej tych drzew dookoła siebie. No ale dobra, porównując z Norwegią, czy Szwecją, Finlandią, to naprawdę wychodzimy słabo z tą zielenią. Tak więc każdy jej skrawek jest na wagę złota.
Jedyną rośliną, którą za bardzo się tutaj nie przejmujemy, jest chyba ulubiona roślina turystów, czyli łubiny. Fioletowe kwiaty, które latem – teraz już – porastają Islandię. To są chwasty, to jest agresywna roślina, która też pozbywa się naszej islandzkiej przyrody. Jest zagrożeniem np. dla brzóz islandzkich, bo to tak agresywna roślina. Więc z jednej strony nikt by się nie obraził, jak sobie zerwiesz, ale z drugiej strony też w ten sposób rozsiewasz. Nawet były tutaj plany, aby się pozbyć tej rośliny, a została ona zasadzona dlatego aby chronić wybrzeże. Przez ten surowy klimat, żeby było bezpieczniej na drogach. Żeby ta roślina też chroniła wybrzeże. Ale ona bardzo szybko się rozrosła i wdarła się w głąb Islandii. Tak więc tutaj przede wszystkim chodzi o mech, o drzewa, o te roślinki bardzo delikatne, ledwo wyrastające z ziemi. Po łubinach powiedzmy możesz nawet chodzić i robić sobie zdjęcia, to nie jest taka roślina, za którą bardzo by Islandczyk płakał.
Ale też zdarza się czasami, że ocean wyrzuca wieloryby i mamy nieżywe wieloryby na plażach czasami. No i co robią ludzie? Okej, zdjęcia – to raz. Ale sobie wchodzą na takie wieloryby. Czyli totalnie nie szanują tych zmarłych zwierząt.
[A] Nie widać tego w podcaście, ale mam taką twarz: „Cooo?! O czym ty opowiadasz w ogóle!”
[D] Właśnie widzę, że „o czym ja mówię”, ale po prostu to jest coś takiego: „Jak można coś takiego robić…”
[A] Nie można.
[D] Czyli takie wchodzenie, bo „Wow! Taki wielki wieloryb, nieżywy, to sobie wejdę”. No i turyści takie rzeczy na Islandii robią. No i też: podróżowanie za wszelką cenę. To jest trochę tak, że przyjeżdżasz na Islandię, to tak jak pewnie do każdego innego kraju – masz swój plan podróży i swoje te wszystkie wymarzone miejsca, które postanowiłaś zobaczyć. No musisz zobaczyć, bo nie wiesz, czy kiedykolwiek jeszcze przyjedziesz na Islandię. Islandia to taki drogi kraj, więc czy jeszcze kiedykolwiek indziej będzie Cię na to stać? Czy nie będziesz chciała pojechać jednak do innego kraju w zamian? No więc, wiesz, „ja muszę zobaczyć te wszystkie miejsca”, myślisz sobie. No ale niestety, nie da się podróżować tutaj, na Islandii, za wszelką cenę. Bo właśnie pogoda, trzeba sobie umieć odmawiać.
I widzę, że Islandczycy potrafią to robić, że jak nie teraz, to następnym razem. Ale też nam, mieszkańcom, jest zdecydowanie łatwiej to robić, bo okej: patrzę na prognozę pogody, jutro będzie ładnie, no to pojadę tam. No ale okazuje się, że ta pogoda wcale ładna nie jest, to tylko macham ręką, trudno, może za tydzień się uda. Ale będąc turystą?
[A] Jak już jesteś, no to idziesz.
[D] Przyjedziesz na kilka dni, tydzień, dwa… No to tak z bólem serca jest sobie odmawiać. A kiedy się nie odmawia, to może to doprowadzić do jakichś niebezpiecznych sytuacji, np. jesienią czy zimą zamykają nam drogi. Nawet te główne. Główną dookoła Islandii, jedynkę, dlatego że warunki są tak złe. Bo są silne wiatry, sztormy, śnieżyce, no ale jednak jacyś turyści się decydują przebyć tam dany odcinek, żeby zdążyć gdzieś tam dążyć. I co? I wypadki śmiertelne. I takie niestety się zdarzają, że ktoś wypadnie z drogi, z mostu… Bardzo smutno o tym czytać.
Szczególnie utkwiła mi w pamięci taka niedawna sytuacja, że właśnie turyści – chyba była ich piątka w samochodzie, mama, niemowlak – cała rodzina zginęła. Bo wyjechali w takiej niesprzyjającej pogodzie, kiedy były ostrzeżenia, alerty, wszyscy w zasadzie trąbili, żeby raczej nie podróżować, bo jest to niebezpieczne. Tak więc tutaj też turyści nie są świadomi, jak te warunki pogodowe i drogowe mogą być złe. Jest to tutaj normalne, że przed podróżą sprawdzasz sobie mapę z warunkami drogowo-pogodowymi zawsze – każdego razu, zanim udajesz się w podróż. Bo to naprawdę może cię uchronić. Nawet ci się nie wydaje, że dana droga może być nieprzejezdna czy niebezpieczna…
[A] Jak to, w lato nieprzejezdna?
[D] Tak, a nawet w lato – kilka dni temu – moja przyjaciółka poszła nad jeden z wodospadów, niedaleko Reykjavíku. My mieliśmy dosyć ładną pogodę, słoneczną. Było trochę zimno, ale stosunkowo ładnie. A ona mi mówi, że mieli śnieżycę. Aż mi się wierzyć nie chciało, śniegu w ogóle nie było widać u nas. A jednak tuż obok – tak.
No i właśnie, co jeszcze mogę dopowiedzieć, podsumowując ten temat turystyki odpowiedzialnej na Islandii wśród turystów, to jest to, że Islandczycy stworzyli taką obietnicę, przyrzeczenie, które składają turyści – mądrzy turyści – którzy też natkną się na taką informację. Ja zobaczyłam ją w 2017, to był rok najbardziej turystyczny na Islandii. W ogóle dla Islandii i też dla nas, który myśmy poczuli. Też wtedy pracowałam w turystyce, więc to było bardzo odczuwalne.
No i jest takie przyrzeczenie, są podpunkty. Na stronie internetowej Visit Island można to podpisać. I też na lotnisku oni stawiali tę tablicę, żeby przypomnieć turystom, jak podróżować po Islandii. Ja to przetłumaczyłam i pierwszy podpunkt jest bardzo prosty.
[A] Dajesz!
[D] „Zobowiązuję się być odpowiedzialnym turystą/turystką”. Czyli jasne jak świat. „Kiedy będę odkrywać nowe miejsca, opuszczę je w nienaruszonym stanie”. Czyli wiadomo, to, o czym już mówiłyśmy. „Kiedy będę robić zdjęcia, to bez umierania za nie”. Tam było też napisane, że możesz robić takie zdjęcia, za które każdy by umarł, są takie niesamowite i wow – ale w innym kontekście. Że super, ale bez umierania za nie. Czyli bez robienia głupot. „Kiedy będę podążała w nieznane, to nigdy nie wytyczę nowej drogi”. Czyli kiedy będę podróżować, odkrywać nowe dla mnie miejsca, tę niesamowitą, dziką, islandzką przyrodę, to nie będę wydeptywać nowych szlaków.
[A] Tylko idę po tym, co już jest.
I kiedy będę parkować, to tylko tam, gdzie będzie to dozwolone. Bo niestety, na Islandii nie można jeździć off-roadowo, ale są turyści, którzy to robią. No i powodują ogromne zniszczenia w przyrodzie. Tak więc to jest odniesienie do tego, żeby jednak tym autem, pojazdem silnikowym nie jechać gdzie indziej niż poza wytyczone drogi. „Kiedy będę spać pod gwiazdami, to będę wtedy na campingu”. Przede wszystkim, bo można poza, ale właśnie tutaj trzeba się wielu innych wytycznych trzymać. Ale to jest, wiesz, tak dla turystów przede wszystkim, żeby oni jednak byli na tych campingach. „A kiedy wzywać mnie będzie potrzeba, to nie będę załatwiać jej w naturze”. I czasami się nie da, jak jesteś na totalnym odludziu. Ale tutaj jednak chodzi o to, żeby jak najbardziej pamiętać o tym, aby nie zanieczyszczać.
[A] Podobnie jest w Allemansrätten. Jeśli już naprawdę musisz, no bo musisz, jesteś w środku lasu, no to nie ma innej opcji. Ale jeśli masz opcję jakiegoś wychodka, toalety, jakiejkolwiek infrastruktury, która tam jest, no to trzeba z niej skorzystać po prostu.
[D] I „Zawsze będę przygotowana na każdą pogodę, różne możliwości i wszelkie przygody”. W takim kontekście, że będzie fajnie, ale może być też trochę mniej fajnie. Przyjaciel nasz odwiedził nas w zeszłym roku w sierpniu i dużo podróżowaliśmy razem. Ale też on z innymi znajomymi, którzy tutaj mieszkają lub przyjechali w tym samym okresie na Islandię, podróżował. No i pojechali na południe Islandii, nad lagunę lodowcową jedną właściwą drogą główną – jedynką – na której doszło do wypadku. No i wiesz, to jest główna droga, jedyna droga i ich tam uziemiło na jakiejś wiosce islandzkiej. Więc mówił, że miał typową islandzką przygodę. Na to też trzeba być nastawionym, że jak coś się wydarzy, to może to być w takim miejscu, że albo nie uzyskasz szybko pomocy, bo odległości są spore, albo też utkniesz przez jakąś sytuację w danym miejscu. Więc też zawsze trzeba mieć ten plan B, plan C, ze względu na pogodę, czas, warunki.
[A] Kurtki na każdy wiatr…
[D] Uważam, że podróżowanie po Islandii z jednej strony jest proste, fajne, sprzyjające, dlatego że mnóstwo atrakcji masz w zasięgu ręki, nie musisz jechać daleko. Tak jak ja tu byłam tydzień z mamą, to myśmy mieszkały w Reykjavíku i Reykjavík był naszą bazą wypadową. I dawałyśmy radę super zwiedzać. Niby w niedalekiej odległości Reykjavíku, ale bardzo dużo atrakcji, też tych najbardziej znanych na Islandii. Tak więc są drogi fajne, mnóstwo atrakcji jest bardzo łatwo osiągalnych i to jest często tak, że jedziesz samochodem, parkujesz przy jakiejś atrakcji na parkingu, którą właśnie masz na przeciwko parkingu. Bardzo często te wielkie atrakcje turystyczne, obiekty geologiczne są właśnie przy parkingach. Czyli nie musisz udawać się na jakieś długie wędrówki – chociaż oczywiście większość miejsc takich atrakcji, ale mniej znanych, tych pięknych, cudownych, islandzkich miejsc – do nich trzeba się tak dostawać.
I to jest też bardzo ważne, żeby podkreślić: wyżyny islandzkie, góry, wnętrze Islandii jest osiągalne, możliwe do zwiedzania tylko podczas krótkiego lata, wtedy, kiedy pozwalają na to warunki. Tak więc to nie jest tak, że kiedy przyjedziesz sobie wiosną albo nawet wczesną jesienią, to jeszcze zdążysz gdzieś tam pójść. Myślę, że w innych krajach – nawet w Tatrach – tak jest: „O, to zobaczymy, czy we wrześniu, czy w październiku nam się jeszcze uda gdzieś tam dojść. Zobaczymy” – w zależności od roku. Tutaj niestety tak nie jest, bo no jednak lato jest bardzo krótkie i ten okres na zwiedzanie tych dalszych zakamarków Islandii jest mocno ograniczony. To jest trudne dla turysty. Więc z jednej strony Islandia jest łatwo osiągalna, bo te popularne atrakcje są na wyciągnięcie ręki, ale z drugiej strony podróżowanie dalej wiąże się z różnymi wyzwaniami. A zimą to już w ogóle – te proste do osiągnięcia atrakcje mogą być też bardzo trudne. Zawsze pokornie do przyrody.
[A] Nieważne, gdzie się znajdujemy. Tak jak mówisz, czy w Tatrach, czy gdzieś w Norwegii czy na Islandii. Gdziekolwiek na świecie, na Alasce… Trzeba troszeczkę pomyśleć, mieć w sobie tej pokory. Demi, czuć w tobie, że masz tyle pasji i wiedzy, żyjesz tym wszystkim, co jest związane z „geo”, super.
[D] Tak, to jest jedna z takich moich głównych pasji powiedziałabym, która faktycznie rozwinęła się na studiach. I bardzo się cieszę, że nie podjęłam studiów od razu po maturze. Że jednak zaczekałam, zmieniłam wtedy zdanie co do studiów artystycznych, że jednak poszłam w to. Bo poznałam coś takiego, czym pewnie sama bym się tak później nie zainteresowała. Co by było dla mnie cały czas takie powierzchowne.
Z jednej strony cieszę się, że mogę być tą osobą, która mówi o geoturystyce, która przybliża tę formę, ten rodzaj turystyki innym, ale z drugiej strony szkoda, że nie jest ona jeszcze tak rozpromowana, że to dopiero wszystko się rodzi. Na Islandii mamy dopiero dwa geoparki. Geoparki – tak jak mamy parki narodowe, rezerwaty przyrody, takie różne inne formy ochrony przyrody, które są znane na całym świecie i stosowane, tak geoparki to jest coś nowego. Mam nadzieję, że jak coraz więcej osób będzie mówić o tej geoturystyce i że będą świadomi tego, że będą domagać się tego, aby zachowywać dla przyszłych pokoleń w stanie nienaruszonym – bo naruszać może tylko przyroda, wiatr, procesy egzogeniczne, endogeniczne, a nie człowiek.
[A] Myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Tak jak mówisz: kiedyś nie było, dziś są dwa geoparki, może będzie z czasem więcej. I myślę, że świadomość ludzi… Bardziej wierzę – że ona rośnie.
[D] Myślę, że Islandia jest doskonałym krajem na naukę geoturystyki i pokazuje, jak to jest ważne, co może dać. Bo my teraz mówimy tak ogólnie dosyć, można by było rozwijać ten temat, rozkładać na wiele czynników pierwszych. Z czego dokładnie się składa geoturystyka, jakie są możliwości… I myślę, że Islandia jest takim – nie wiem, najlepszym? Dla mnie na pewno: przykładem kraju na świecie, w którym ta geoturystyka może się cudownie rozwinąć. Bo to nie tylko chodzi właśnie o kamienie, ale o zachowanie tego miejsca geograficznego. A geografia to również ludzie, to również ekonomia, wiele rzeczy geograficznych się składa na geoturystykę. Tak więc: superforma turystyki, polecam każdemu! [śmiech]
[A] Ja bardzo się cieszę, że opowiedziałaś nam o tym wszystkim. Super, że macie bloga. Jak nazywa się wasz blog, gdzie można was znaleźć? Was, bo to nie tylko ty sama, masz rodzinkę przecież.
[D] Na Islandii, kiedy się tutaj przeprowadziliśmy i mieszkaliśmy już z dwa lata, postanowiliśmy się troszeczkę przebranżowić. Dlatego że wcześniej prowadziliśmy takiego typowego bloga podróżniczego, a tutaj zaczęliśmy pisać – i opowiadać na Youtube. Teraz ten blog opowiada przede wszystkim o życiu na Islandii, o geoturystyce po Islandii, podróżach po Islandii, a także nordyckim parentningu, ponieważ jesteśmy od trzech lat rodzicami. A też wychowywanie dziecka tutaj na Islandii różni się od tego, do którego jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce czy w innych krajach. Jest takie bardziej dzikie, związane z przyrodą, tak więc też o tym piszemy. Jest to taki blog islandzko-geoturystyczno-parentingowy i nazywa się Nasz mały świat.
Tę nazwę wymyśliliśmy dlatego, że naszym małym światem jest nasza Islandia i jest to, wiadomo, ten nasz świat, który nas otacza, ale nasz mały świat to jest też oczywiście nasz syn, Kajetan Ragnar, który też drugie imię dostał na pamiątkę tego, że urodził się na Islandii. I gdziekolwiek nie będzie w przyszłości na świecie, też zawsze… Trudno, żeby o tym zapomniał, ale żeby miał to jakby przypisane.
Bardzo się cieszymy, że tutaj założyliśmy rodzinę, że tutaj się nasz syn wychowuje: w kraju, który jest tak mocno, silnie związany z przyrodą, przez co każdy uczy się do niej ogromnego szacunku. I gdzie możemy podróżować podczas każdego swojego wolnego, nie musimy jechać daleko, wystarczy parę chwil, by uprawiać tę naszą ukochaną geoturystykę.
Tak więc naszmalyswiat.pl blog, ta sama nazwa na Youtube, Instagramie, Facebooku, we wszystkich mediach społecznościowych. Nawet na TikToku, tam takie filmiki krótkie z ciekawostkami o Islandii od czasu do czasu robimy. Demi i Damian. I Kajtek.
[A] Zapraszamy wszystkich słuchaczy do kolejnego odcinka, w którym porozmawiamy już może trochę bardziej o tych wszystkich procesach: o wulkanach, gejzerach, jak to się wszystko dzieje, jak ta Islandia powstała. Bo z tego, co mówisz – ja się tak jaram, nie mogę się doczekać! Z takim założeniem zrobiłam ten podcast, tę całą Łosiologię, żeby mówić o tym.
[D] Tak, od tego wyszłyśmy, prawda? Od geologii i to się tak rozwinęło na geoturystykę, jak zacząć.
[A] Jak to wszystko powstało, dlaczego, co się teraz dzieje, co będzie za ileś tam lat, jak to wszystko się będzie rozwijać…
[D] Tego nie wiemy, to jest bardzo młoda część naszej Ziemi. Młody skrawek Ziemi i wszystkiego możemy się spodziewać. Jednak jako tako żyjemy, dajemy radę.
[A] Zatrzymajmy w takiej niepewności! Demi, dziękuję ci bardzo, dziękuję za czas, za rozmowę. Nagrywamy ten odcinek w niedzielny poranek, tak że to też jest czas bardziej rodzinny, a nie tu jakieś podcastowanie.
[D] E tam, zawsze miło, przy herbacie. Z porostów islandzkich. Ludzie nie do końca lubią – turyści – bo to takie gorzkie jest, ale bardzo zdrowe.
[A] Ja sobie to zapiszę, wrócimy do tego.
[D] Możemy wrócić. Ja zawsze znajomym polecam, żeby sobie kupili trochę tych porostów na Islandii jako pamiątkę, a nie żeby kosztowali tylko sfermentowanego rekina, bo to jest chyba coś najpopularniejszego tutaj, jeśli chodzi o pamiątki z Islandii. Ja polecam bardziej coś roślinnego. No i na koniec to polecam wyjść z domu, przejść się na spacer, rozejrzeć dookoła i zastanowić się, co nas otacza. Co musiało się wydarzyć na tej naszej cudownej Ziemi, że coś takiego istnieje.
[A] Pięknie. Nie mam lepszego zakończenia. Do usłyszenia!
[D] Dziękuję serdecznie.